środa, 3 czerwca 2009

"Kalina, ale kończysz już tam taaaak?"

Na szybkiego:

First of all: WORK.
No doprawdy, doprawdy.. Nie spodziewałam się. Powiem szczerze, no przyznaaaam się bez bicia, że jestem zaskoczona. Te zmiany w pracy na które się żaliłam, tak przeżywałam histerycznie, póki co, ŻEBY NIE ZAPESZAĆ, okazują być się całkiem znośne. A może jednak się przyzwyczaję? Czy to możliwe, że nawet mogłoby być lepiej?


Besides that: "Wojna polsko-ruska"

Byłam! Widziałam! Po misji szybki obiad, jakieś drobne trelemorele, z torbą pełną przemycanych w torebce masażystów mego podniebienia (ale oooooostatnie!) po szybkim spotkaniu w sloncu z dr greenthumbem na parkingowym placu mekki konsumpcyjnego świata tego miasta Dżalaxy, zasiedliśmy ceremonialnie w kinowym mroku do "Wojny Polsko-ruskiej".

AMAZING!

Krótką mówiąc (bo mam gości) uważam iż, absolutnie nie ujmując roli Szyca (pozdrawiam serdecznie Borysie), jest On nazwiskiem potrzebnym do hitu polskiego kina. Twierdzę bowiem iż kreacje aktorskie pozostałych tego filmu są majstersztykiem. Każdy! Każda! No naprawdę, i sama autorka jakaś taka nawet wręcz bardzo fascynująca. Brawissimo!!

At last: Kill`em!!
A jeszcze apropo wielodzietnych menelskich rodzin typu pan domu alkoholik, matka i sześcioro upośledzonych społecznie i emocjonalnie dzieci to wykastrować ich w pizdu !
No nienawidzę!


No to wracam, siema nara.
;*

1 komentarz:

Monia pisze...

beeezz kitu ;] dobry ten szyc.. i nie mowie tu bynajmniej o fenomalnej grze aktorskiej... te linie.. te dooleczki tu i owdzie.. mrr..