niedziela, 31 maja 2009

PMS.

Nie piszę, bo to nie ma teraz najmniejszego sensu.

Wszystko co mówię i robię podparte jest burzą hormonów. Burzą? Pf! Gigantyczną wojną, której polem bitewnym jest najpierw moja głowa, a potem dopiero moje ciało.
Po pierwsze primo? Płacz, płacz, płacz, kretyński, niczym konkretnym i wartym łez nie spowodowany akt wzruszenia. Smutna reklama w telewizji, widok bezdomnego psa, wątek z serialu, który chwilowo przykuł moją uwagę, choć go kompletnie nie oglądam i nie wiem o co chodzi, ale poruszy mnie dogłębnie, nawet billboard, który widzę z okna tramwaju może okazać się wzruszający.
Dla przykładu? Dzisiejszy dzień rozpoczęłam od szlochania. Jaki był powód? Jego wyjście do pracy. :-) Mechanizm który do tego doprowadził jest wbrew pozorom banalny. Wystarczy siłą autosugestii wmówić sobie konkretny problem no i przede wszystkim być mną (choć to już w sumie nie jest takie proste).
Skrót myślowy był następujący:
-mój sześciodniowy tydzień intensywnego zapierdalania w temperaturze 32stopni z powodu popsutej klimatyzacji
-zasadnicze zmiany w moim miejscu pracy, przynoszące mi masę stresu
- co za tym idzie chroniczny brak czasu na bycie razem poza porankiem i późniejszym wieczorem, kiedy otulona białym szalem po prostu w końcu zasypiam
- dzisiejsza piękna pogoda za oknem i świadomość, że wszystkie genialne opcje na jakąś wspólną, boską niedzielę pryskają w momencie zamknięcia się drzwi za Jego szanownym tyłkiem.

Bidulek, co On się ma ze mną? Przerażony moimi łzami poszedł do tej pracy zbity jak pies i chyba odczuwa misję ratowania mnie z opresji emocjonalnej, bo telefon nie przestaje sygnalizować nowych, pełnych czułości i troski wiadomości.
Ja muszę się choć trochę usprawiedliwić przed światem. Ale jak? Może chociaż tym, że ja naprawdę wiem, że to całkowicie idiotyczne! Z ręka na sercu.
Już przy pierwszej łzie pomyślałam: 'Yeah! Here it comes again you silly girl.'

Dear God. Czy tylko ja tak mam..?

Na przykład rudy jednooki Pan Menel, jedzący resztki z chodnika przed budą z moim ulubionym chińskim żarciem. Ten to splądrował moją głowę. Właśnie podeszłam tam po standardowy zestaw na wynos. Ludzie Go mijali wchodząc i wychodząc, kompletnie znieczuleni. Ja wiem, że nikt na siłę nie kazał Mu się stoczyć, ale nie wiem czemu wychodzę z założenia, że tym ludziom po prostu w pewnym momencie życia coś nie poszło. Coś Ich konkretnie przerosło, okazali się za słabi by stawić czemuś czoło i przeistoczyli się w tych obok których nie chcemy siedzieć w tramwaju, których mijamy śpiących na ławkach. Ale do kurwy nędzy (za przeproszeniem) jak można potrącać jeszcze kogoś takiego stopą? No dajcie mi takiego! Za jaja i na pal. Wrrrrrrr.
Jednooki zaczął się krztusić tym żarciem z betonu więc podałam Mu serwetki (jakby to cokolwiek miało Mu pomóc w poprawieniu stanu czystości), a potem pojemnik z porcją obiadową - chiński makaron z warzywami i wieprzowinką (no mrau, nie dajcie się zwieść wystrojowi budy, albo raczej jego braku, naprawdę gorąco polecam.) Rudy wstał, spojrzał na mnie tym jednym zmęczonym okiem i powiedział, że nie wyglądam na osobę którą tak naprawdę w środku jestem (hmmmmmmmmmmm). Następnie, po chwili patrzenia na mnie, przez łzy wykrztusił że Mu wstyd, że tak bardzo dziękuje i żeby Bóg czuwał nade mną.
Może jestem naiwna, ale mam to w dupie.

Życzę sobie i Wam siły, która nie pozwoli nam się nigdy poddać tak jak Jemu.



P.S Kiedy już opadł największy szał, zarezerwowałam bilety na jutro na "Wojnę polsko-ruską". Czytałam.
Nie ! Nie mówcie mi nic ! Jestem śmiertelnie ciekawa...

poniedziałek, 25 maja 2009

Heartache?

Mieliście kiedyś tak, że zakończony związek męsko-damski Was zmienił, a konkretniej skrzywił, spaczył, wychłodził, ukonfliktował (Ee?) czyli po prostu w tych sprawach coś w Was popsuł?

Mój ostatni (przed Nim) to zrobił.

Od tamtej pory, wydaję mi się często, że nie umiem, nie chcę, nie potrafię.


WRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR.

Rescue me.

niedziela, 24 maja 2009

Mrauu.

Sunday.
Sex, drugs and rock and roll.


But I`ll be back all right.

Enjoy.

sobota, 23 maja 2009

O wiele za wiele na raz.

Jestem przerażona.
Szpital, problem z nerką, seria badań.
Ale zacznę od początku.

Od paru dni moja kochana Bratowa ztj. Panna M. narzekała na rwący ból w boku. Mówiła, że nie śpi od wczesnych godzin porannych, ze względu na chwytający i paraliżujący ją ból. Przyznaję, bez bicia, że troszkę to na początku bagatelizowałam. Każdy z nas narzeka, że boli go głowa, lub noga (tak jak mnie od miesiąca stresuję moje chore kolano i już przywołuje wizję amputacji za sprawą hipochondrycznych wizji mojej głowy) i nikt szczególnie oprócz codziennego współczucia nie reaguje na takie hasła.
Jak wspominałam już wcześniej, udało się mą ukochaną Domatorkę wyciągnąć na koncert Juwenaliowy. W piątek otrzymałam sygnalizującego już jednak większy problem SMSa od Panny M, że jedzie do Kołobrzegu (naszego rodzinnego miasta), bo ból osiąga już apogeum i uważa, że powinna zgłosić się do lekarza. Tak więc po kolejnych ekscesach (już w rodzinnym domu) z bólem, pogotowiem, czopkami, zakończyło się zastrzykami i wizytą w szpitalu.
Jestem po rozmowie z Mamą Panny M. Teraz trwają bardziej szczegółowe badania.

HALO HALO.
Proszę Zwierzchnika Zdrowia i Życia!

Kimkolwiek jesteś i jakkolwiek się nazywasz. Ja Cię tylko na razie ostrzegam. Niech to się lepiej skończy na kolce nerkowej, lub wędrującej nerce, czy nawet nerce na Kajmanach. Panna M jest zbyt młoda, zbyt piękna, a przede wszystkim, Jej życie jest już zaplanowane, ma być Żoną mego Brata, a następnie Mamą Ich rozkosznych Dzieci, no i ma skończyć studia jedne, drugie i otworzyć językowe przedszkole, trzepać porządny klepak i być szczęśliwa. Więc jak sam widzisz, nie ma miejsca ani czasu na żadne choroby.

No cho! No spróbuj! Albo lepiej nawet nie próbuj! Ja Ci radzę Wielmożny, nie igraj ze mną!

Panno M, ale nic absolutnie Ci Kochana nie będzie.
Dawaj tu kissa! :*******************************************



Wczorajsze Juwenalia i anomalia pogodowe, chyba odzwierciedlały stan zdrowia Panny M. i narastający ból. Niczym w jakimś filmowym dramacie.

W składzie wyśmienitym tj. On, Magdalena - studentka PAMu i ma osobista Dentystka od niedawna oraz (mimo najróżniejszych historii) smiało powiem przyjaciółka i przede wszystkim, szanowna współdegustatorka szarego dymu i mój Czarnuch. Był również Marjo ztj Snejk (przyjaciel i członek szanownej ekypy z Kg-uuu studiujący na WSMce, przyszły zarobiony po uszy marynarz, również intensywny degustator). :-)
Zaczęło się pięknie, pełne rozluźnienie, przerzucenie na tryb weekendowy, a potem od delikatnego kapuśniaczka po oberwanie chmury. Nigdy w swym 23letnim życiu nie doświadczyłam czegoś takiego!
Biegliśmy! Run bitch run ! Pogrupowani pod dwoma parasolami, kompletnie nie radzącymi sobie ze swym zadaniem chronienia nas, już delikatnie otumanieni smakołykami przedzieraliśmy się przez ulice Szczecina w deszczu (NIE! To stanowczo za małe słowo!) BURZO-DESZCZO-CHURAGANO-RWĄCOPŁYNĄCOPOTOKO opadem z nieba.


A teraz się zwierzę.
Nie żebym panikowała, ale chyba muszę odpocząć i zacząć regularnie jeść, zasłabłam na koncercie. Nagle wygłuszyła się fonia, obraz zaczął się zwężać, czoło oblał zimny pot.

Koniec końców.

ZNOWU BIEDNY GURAL NIE MIAŁ OKAZJI MNIE UJRZEĆ I SIĘ BEZ PAMIĘCI ZAKOCHAĆ.

Trudno
Jestem zła
Ogólnie.


Cześć.




P.S Często zdarza się tak, że to co podoba się ludziom w obecnej kinematografii, często nie zaspakaja mojego gustu. Nie wiem, czy mieliście okazje obejrzeć film pt.: "Eternal Sunshine Of The Spotless Mind" z Jimem Carreyem i Kate Winslet - wiem! Obsada zdaję się mówic sama za siebie - gniot. Zarówno ten film jak i kreacje aktorskie wyżej wymienionych były dla mnie OLBRZYMIM zaskoczeniem. Gorąco polecam.

czwartek, 21 maja 2009

BIG FOOT.

Dlaczego świat, nie przewiduje kobiecej stopy o rozmiarze 42?
Dlaczego muszę od paru lat cierpieć z powodu wąskich horyzontów rozmiarowych producentów butów?
Dlaczego muszę tak jęczeć przy każdej nowej parze przez ok 2/3 tygodnie, zanim rozepcham je swym kopytem?
Dlaczego każdej wiosny/zimy/jesieni i lata, muszę przechodzić traumę i depresje ze względu na rozmiar swojej stopy, podczas nieudanych prób zakupów butów !?

NO DLACZEGO !?

Wy Ignoranci, Egoiści Wy !

Chciałam powiedzieć ze jest nas cała masa proszę szanownych Panów i Pań:
koszykarki, siatkarki, kobiety uprawiające wszelkiej maści sport, lub po prostu wysokie kozy takie jak ja, które Bozia skrzywdziła tą girą ponad przeciętną. Nieproporcjonalna do wzrostu stopa natomiast groziłaby kiepściuchną koordynacją ruchową i jak sądzę i się wiecznie bronię, nieustannym przerwracaniem się.
Tak. To jest moja oficjalna teoria.

Ja nie wiem, jak te Bidulki z jeszcze większą stópką sobie radzą?
RISPEKT FOE MY BIG FOOT GURLS.

Zatem moimi Mili Producenci Butów Damskich:

POZDRAWIAM WAS SERDECZNYM SPIERDALAJ.


Swoją drogą, jak to cudownie i uprzejmie z Jego strony, że szczerze łączy się ze mną w bólu i cierpieniach związanych z mym problemem (a jak nie, to naprawdę wyśmienicie udaje) i nie dość, że nie jest to dla Niego żadną usterką mojego ciała (bo bądźmy szczerzy, spora stopa u kobietki? Mało to seksowne.) To autentycznie wydaję się me szanowne kajaczki lubić. :-)

Wszystkim Wam Drogie Panie, czy to małe czy to duże pęcinki, życzę jak najmniej odcisków w życiu i bolących stópek.


Joł.

środa, 20 maja 2009

Ice cream, get the money, $ $ bill yo.



Kalo Kaleczko kochana, kobieto puchu marny !
Ojebałaś dziś 7 lodów - U naughty girl.

Doprawdy nie wiem co przechodzi mój organizm. Jestem tak żądna lodowej, mrożącej me szlachetne podniebienie rozkoszy, że pomijając sztuk parę w czasie dzisiejszej pracy, właśnie skonsumowałam w desperacji, w naprawdę przerażającej ilości, nawet tandetne lody zwane KOLORKAMI (z poddomowego, rozkoszonego sklepiku niczym z "Domku na prerii" /wtf?!/ który nazwany został przez Niego: SKLEPEM PIERWSZEJ POTRZEBY, z jakże osobliwa obsługa, któremu notabene należy się oddzielny post).

To tak apropo mej szanownej konsekwencji.

Spank me.

Wracam do Niego i Panny M poddać się całkowicie dalszej relaksacji. Nawet udało się Pannę M. zmusić do wyjścia na Juwenalia ;-)

P.S.
Pani Krystyno !
No ja rozumiem, ja naprawdę.. ale żeby 130zł ? Ja nie mówię, że żałuję.. Ale ja sama, młoda, ROZRZUTNA.. No ale.. ALE Pani Kryystyno!

Miłego środowego intymnego wieczornego celebrowania dnia. ;-*

07:34

Matko Boska! Kiedy skończy się ten koszmar bycia w pelnym rynsztunku o tej porze? Tak kocham spać, tak kocham spać obok Niego.

Wyrywają mnie do tego obozu pracy jako pierwszą, bym najwczesniej ze wszystkich czula nienawisc do ludzi tego miasta, ktorzy juz od 8 biegaja po tej mekkce konsumpcyjnego swiata, zamiast szykowac do lozka sniadania swym ukochanym, lub uprawiac poranny sex ktory znacznie wplynalby na ich samopoczucie przez reszte dnia.
Do tego zepsuta klimatyzacja i 31stopni w salonie.

LORD HAVE MERCY!!!

Wiecie ze podobbno 70% par w naszym kraju, nie widziala sie w pelni nago? To ze jak to niby? Ze co? Ze pod koldra? Wejdz wyjdz wejdz? Eee!?

Yhh. On smacznie jeszcze chrapie.
"Przyjdz przytul mnie przed wyjsciem".

No to idę.


;-*

wtorek, 19 maja 2009

OLABOGA!

Przede wszystkim !
Moja - jakże skromna osoba, nie przypuszczała nigdy, ale to nigdy, ze ktoś oprócz mnie samej, zamierza tu w ogóle zaglądać. Wiem - brzmię daremnie, bo przecież wszyscy blogują by ich czytano, ale jak Boga kocham, ja przysięgam! Ja miałam zamiar tu płakać w poduszkę i bazgrać w wolnych chwilach by ćwiczyć kunszt piśmienniczy, bo już w podstawówce cisnęłam takie opowiadania ze ulala. ;-) A tymczasem okazuje się, ze szalona liczba osób w postaci 4 (! ;*) podgaduje mnie co mym blogiem. Start był ładny, a potem klapa, a bo praca, a bo współmałżonek, a bo wszystko inne ważniejsze niż usiąść i postukać w klawiaturę. Tak dla samej siebie, jak to Janda mówi, by: "..wyrzygać ten ból, pochwalić się światu szczęściem lub poszukać pocieszenia wśród liter alfabetu.." (kocham Panią, Pani Krystyno).

No to jestem..
..sama w domu.

Panna M. skacze na jakichś gumowych piłkach, uderzając w nie pałeczkami jakby od perkusji (czego oni to teraz nie wymyślą?) a każda kropla potu przynosi jej nieziemską satysfakcję. Kobiety tego kraju już ogarnęło szaleństwo zrzucania dodatkowych kilogramów. Szydzę szydzę, ale co poniedziałek obiecuję sobie że to był oooostatni weekend szaleństw, pyszno-tłustej szamy na telefon, pięciogałkowych porcji lodów, pleśniowych serów pochłanianych tonami, zagryzanych czosnkowym pieczywkiem, stopstopstop! Uhh. Kurewa jakbym tylko urodziła się parę epok wcześniej, me rubensowskie kształty byłyby chodzącym majstersztykiem ! Niewdzięczne społeczeństwo XXI wieku , atfu!

Szanowny nieoficjalny współmałżonek czyli On nadal w pracy. Ostatnio spostrzegłam ciekawy proces przemian we mnie, mianowicie, czerpanie przyjemności z przygotowywania posiłku dla spracowanego mężczyzny, no taka delikatna kurka domowa (Mamusia by nie uwierzyła). Po pierwsze łączy się to z tym, że znacznie rozszerzyłam wachlarz umiejętności kulinarnych. No nie mogłabym przecież wiecznie faszerować Go i innych swoją niewątpliwą specjalnością czyli makaronem ze szpinakiem (mrrrrr), bo by ciągle srał Bidulek na zielono. I tak to koniec tego dobrego, bo teraz jem pyszny styropianowy chleb i szczypiorek!

Apropo wyżej wspomnianej Krystyny Jandy i jej słów, to niewątpliwie zabrzmi infantylnie, ale zamierzam napisać do Komisji Edukacji Narodowej o wprowadzenie jej felietonów do kanonu lektur.E-e ? Nie ? Głupio brzmi ? No chociaż jedną! No chociaż "Różowe tabletki na uspokojenie" ? Nie ? Ależ ja proszę! Pani Janda ma charakter, ma pazur, ma wrażliwość godną uwagi, ma ten sarkastyczny inteligentny dowcip który tak mnie pociąga w ludziach! Właśnie! Mignął mi gdzieś na ulicach Szczecina plakat, gra sztukę w Teatrze Współczesnym. Muszę być. Ja absolutnie nie mam psychozy na Jej punkcie, czytam po prostu kolejną książkę Jej autorstwa i to ona tak na mnie wpływa. Polecam naprawdę gorąco.

Niby już wiosna/lato (!?). Niby codziennie ptaki demonstrują swój nowy repertuar co rano pod moim oknem, niby jest tak pięknie i lukrowo, a ciągle czuje niepokój, znasz to uczucie na dnie brzucha? To które było przed maturą, albo egzaminem na prawo jazdy? To jakbym czekała na koniec świata.

To te gwiezdnekurwawojny w pracy! To ta moja jebnięta w gar (WRRRRRRRRRRRRRRR), wybrana spośród setek młodych dziewcząt, w październiku współlokatorka, która psuję mi krew tak bardzo, ze niestety będzie musiała opuścić me królestwo i to już lada dzień. To przede wszystkim ta obawa, ze mam 23 lata i co dalej? ...

Dochodzi 20.00.

To teraz roll a blunt, smoke a few.
Byle do piątku.

Buzi. ;-*