środa, 24 czerwca 2009

Będzie tort! Będzie akordeon!

Po dziesięciogodzinnym dniu pracy, u wrót mej codziennej sauny (owszem, klimatyzacja nadal nie działa. Ale mimo wszystko nie komentujmy postawy Panów serwisantów, bo zasługują co najmniej na klapsy gołym kutasem za przeproszeniem po czole).
Oto stanął z szerokim uśmiechem On. Natychmiast porwał mnie z paszczy wyprzedażowych ekstaz klientów z ociekającymi krwią kłami, doprowadzających mnie do szału, przerzucających między sobą w pełnej rozkoszy te szmaty pod samym sufitem. Ależ ok, rozumiem! Która z nas nie chce boskiej bluzeczki w cenie 19,90? Ja też chcę, ależ oczywiście! Też lubię ten okres kiedy wszystkie witryny krzyczą do mnie SALE SALE SALE.
No ALE %$$%^^%&^*&((*)(*)^$#%@#@# !!!!!!!!!!!!!!!!
Ja proszę tylko o troszeczkę szacunku dla pracy tych małych mróweczek, które jak zaprogramowane robociki składają, dokładają i generalnie starają się utrzymać względny porządek dla Was drogie Panie i drodzy Panowie.

No to uwaga, oto ruszyliśmy ku wtorkowej przygodzie. Naturalnie po raz kolejny okazałam się w knajpie niepoprawną makaroniarą, co Go już w ogóle nie dziwi, komentuje to tylko uśmiechem. Bo czy ja kiedykolwiek spróbuje czegoś innego? Mam obsesje na punkcie lasagni w każdej formie: mięsnej, wegetariańskiej, szpinakowej, no każdej! Następnie z pełnymi obrzydliwych kalorii brzucholami szuraliśmy butem to tu, to tam, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Mimo bolących mnie już stóp (nowe buty) mężnie maszerowałam z pęczkiem tych ślicznych kwiatków. No po prostu uwielbiam te urocze, małe bukieciki sprzedawane przez stare babunie gdzieś na rogu. Zdecydowanie o wiele bardziej je lubię niż te wielkie bukiety róż czy innych gerber. Oczywiście również tradycyjnie ławeczkowo spotkaliśmy się z Dr Greenthumbem i kontemplowaliśmy świat :-)
Jednak dążę do tego co zdarzyło się nam już w drodze powrotnej. Po wejściu do tramwaju usiadłam, żeby na chwile dać odpocząć zmęczonym stopom. Za mną siedział starszy Pan, którego głowa była bezsilnie opuszczona, wyglądał jakby zasłabł. Pod marynarką dyndało coś przypominającego medal, lub odznaczenie wojskowe. Dotknęłam delikatnie jego ramienia i próbowałam cichym tonem zwrócić na siebie jego uwagę, pytając czy wszystko z Nim w porządku. Staruszek podniósł głowę i powiedział, że bardzo mi dziękuje, że ze względu na wiek, często słabnie i usypia, albo traci na chwilkę świadomość. Zaczął ze mną rozmawiać i opowiadać mi o odznaczeniu które miał zawieszone na szyi i które połyskiwało na jego krawacie. Nagle w jego oczach pojawiło się takie niegroźnie szaleństwo i zaczął nas obsesyjnie do siebie zapraszać. Obiecywać czekoladowy tort, to że będzie dla nas grał na akordeonie, podawać mi swój konkretny adres prosząc bym zapisała i obiecała że go odwiedzimy. Nagle znowu zmienił zupełnie wątek i opowiadał o czasach wojny i walki o wolność, znowu przeskakując na propozycje spędzania wspólnie czasu, zaoferował nawet pieniądze za doglądanie Go. Na ustach miał dziwną kleistą maź, która czasem sklejała jego wargi. To najprawdopodobniej wybroczyny towarzyszące późnemu stadium raka. Tak strasznie samotny musiał czuć się ten Staruszek, tak obsesyjnie próbował nas do siebie przekonać i odwdzięczyć za ta minimalna troskę podczas gdy jechał nieświadomy tramwajem, a ludzie go mijali bez żadnego zainteresowania. Serce mi ściska jak przypominam sobie jego obraz i te iskry w oczach podczas opowiadania tych wszystkich historii, teraz nie ma prawdopodobnie komu już ich opowiadać. Muszę skończyć już ten wątek bo jako iż mam PMS (Jakie znowu? Minął już miesiąc.) nie chcę zaczynać dnia od histerii z powodu wzruszającego, samotnego człowieka, a może nawet bohatera narodowego? Kto wie..

Mmmmniam. Kupiłam pyszne chrupkie pieczywo w Lidlu, takie z sezamem, jeśli lubicie taka szamkę to polecam. Ap ropo, myślę, żeby zgłosić się gdzieś, gdzie leczą nietypowe uzależnienia. Mianowicie zdecydowanie za BAAARDZO lubię łososiowego Tartara - taki o niegroźny serek na chleb, ale uwierzcie mi, jem go stanowczo, stanowczo za dużo, myślę że nawet normalnie opędzlowałabym go łyżką, no tak mi skubany smakuje.

No cóż. Znowu rozkopali mi blok i nie mam ciepłej wody. Idę wstawic pare garnków z wodą by umyć głowę, a potem do pracy rodacy.

Pozdrawiam i miłego dnia życzę.
KISS.

Brak komentarzy: